Podróżnicze tabu

Ktoś nas ostatnio zapytał dlaczego nasze notki są takie skromne, czemu wrzucamy tak mało zdjęć. Powód jest prosty. Z lekka nudzi nas ta podróż. Mało kto o tym pisze bo przecież jadąc za granicę a już w ogóle na inny kontynent podróżnik czy turysta programuje się na „Jadę na wakacje, musi mi się podobać”. A nawet jeśli się nie podoba to podróżnik na blogu tego nie opisze. Bo „Jak to? Wydałem kupę kasy na bilety, nie wypada żeby się nie podobało” A więc nudzi nas monotonia krajobrazów, nudzi nas jazda tymi drogami. Zeszłoroczną podróżą po Kolumbii i Ekwadorze postawiliśmy sobie poprzeczkę bardzo wysoko. Tam każdy kilometr był przeciekawy a każdy dzień inny. W Ameryce Południowej przeżyliśmy mnóstwo widokowych orgazmów. Droga była celem samym w sobie i nic poza pedałowaniem nie było nam do szczęścia potrzebne. Po Kambodży i Tajlandii przejechaliśmy około 3600km i już wszystko zlewa nam się w jeden dzień. Ciężko zapamiętać gdzie jechaliśmy 2 dni temu bo drogi i krajobraz wyglądają niemal identycznie. Ciągnące się po 50km proste drogi z plantacjami kauczuka, palmy olejowe i brak zakrętów. A jak już mogło by być ładnie to stoi masa resortów, które ten widok doszczętnie masakrują. W Tajlandii więc widokowych orgazmów nie doświadczamy. Liczymy często kilometry do następnego miasta albo planujemy następną podróż rowerem. W każdym razie na pewno nie w te rejony bo rowerowo się tu nie spełniamy.
Oczywiście nie jest też tak, że nic nam się w Tajlandii nie podoba. Tak miłych życzliwych i uśmiechniętych ludzi nie spotkaliśmy chyba od czasu autostopowego wyjazdu do Turcji. Podoba nam się masa ulicznego jedzenia a w szczególności wieczorne targi, gdy ludzie wychodzą na ulicę i jedzą, jedzą, jedzą bo Tajowie lubią dużo zjeść. Zupełnie jak my 🙂
Podobają nam się opustoszałe plaże, gdzie rozbijamy namiot a rano zwijamy się na szybko bo okazuje się, że nie wzięliśmy pod uwagę przypływu 😉
Tajlandia jest mega ciekawa ale po prostu nie na rower, przynajmniej nie dla nas.
Tymczasem wczoraj wjechaliśmy do Malezji, zostało nam nieco ponad 3 tygodnie podróży i jedynie około 700-900 km do zrobienia więc ta końcówka nieco mniej rowerowa. Będzie pewnie więcej jedzenia bo w Malezji jedzenie jest jeszcze lepsze niż w Tajlandii. Będzie więcej czytania, bo po dniu spędzonym w siodełku, nie ma nic przyjemniejszego niż pyszna kolacja i dobra książka. I przede wszystkim obijania się, bo kiedy za dwa miesiące będziemy wstawać do pracy o szóstej zamarzymy jeszcze o nicnierobieniu.

Miasto Trang
DSC02828

DSC02830

DSC02831

DSC02832

DSC02837

Owsianka z dodatkami na śniadanie z mlekiem sojowo sezamowym
DCIM100GOPROGOPR0740.

Nie będziemy oglądali telewizji! 😛

DCIM100GOPROGOPR0749.

DCIM100GOPROGOPR0743.

DCIM100GOPROGOPR0751.

2 Komentarze

  1. Janek vel Giovanni

    Pozwolę sobie powtórzyć komentarz z podrozerowe.info:
    Na takie problemy tylko BS lub inne portale, gdzie wpisuje się dzienne przebiegi. Wtedy nawet nudna jazda ma sens. Ew. zaliczgminetajlandia.t

    pozdr

    24 stycznia 2015 o 12:49

  2. Magda

    Odwiedźcie koniecznie wyspę Penang i GeorgeTown – tam jedzenie mi najbardziej smakowało 🙂

    24 stycznia 2015 o 10:53

Dodaj komentarz